Trochę pozwiedzałem te tereny, uciekłem od Arcee i reszty rodzeństwa... JEST BOSKO! Cenię sobie wolność i swobodę, a tego nie zabroni mi raczej NIKT. Typowy samotnik ze mnie... Towarzystwo innych nie specjalnie mi odpowiada.
Bez długiego zwiedzania ruszyłem na Ostatni Klif, gdzie (jak mi mówiono) wilki popełniają samobójstwo. Musiałbym mieć wielkiego farta, czy coś w stylu "szczęśliwego dnia", by natrafić na kogoś tak znudzonego życiem. Nie myliłem się. Na skalistej plaży nie było żywej duszy, tylko wiatr rozsiewający zapach słonej, morskiej wody. Skakałem sobie po głazach i rozmyślałem nad dniem dzisiejszym. Co będę robił, gdzie pójdę. Wpatrywałem się w niebo usiane białym puszkiem. W tym momencie tak się zagapiłem, że wpadłem na kogoś. Nie wiedziałem jednak na kogo...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz