-Dobrze, to ja zobaczę czy ,,Nikt niczego nie potrzebuje". - Powiedział zatroskanym głosem Duncan i wszedł z jaskini. Nawet na niego nie spojrzałam, bo ze zmęczenia już zasnęłam.
Biegłam przed siebie czując, że jestem przemoknięta od swojej krwi, do szpiku kości. Odwróciłam głowę w bok, jakby czegoś wyszukując, aż nagle dostrzegłam Ice leżącą w plamie krwi. Żyła, gdyż widziałam jak jej klatka piersiowa się podnosi. Podbiegłam do niej ze strachem w oczach.
Nagle Lara wstała, a jej futro ściemniało i jedyna biła plamka była na jej ogonie. Zaczęłam się cofać, aż nagle poczułam, że dotykam czegoś od tyłu. Odwróciwszy się zobaczyłam, swoje odbicie na kamieniu. Nagle kolor moich oczu w odbiciu zmienił się na czerwone, a później wizja... Jak to czarna wadera z białą końcówką ogona, zabija Ice i Archera... Syk wypowiadający słowa, których nie dosłyszałam... Oraz piski szczeniąt...
Otworzyłam oczy rozglądając się po jaskini, był środek nocy, a Duncan spał obok mnie. Westchnęłam i zaczęłam rozmyślać nad tym snem. Bałam się i musiałam od razu powiedzieć o tym Ice...
<Duncan, pójdziesz z Sophie? A może tobie też się coś śniło?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz