wtorek, 26 lipca 2016

Od Minerwy CD Aiden Anakone

Nie wiem ile czasu minęło, zanim doszłam do siebie. Godzina? Dwie? Dziesięć minut? Powoli zaczęłam odzyskiwać świadomość i czucie. Nie wiedziałam, co było gorsze. Ta krótka chwila, kiedy zupełnie nic ni czułam i nie miałam pojęcia, gdzie jestem, czy ten ból, który przeszył moje ciało ułamek sekundy później. Otworzyłam oczy i zobaczyłam martwego kostrena leżącego nieopodal. No tak, teraz sobie wszystko przypomniałam, ale zaraz, przecież zemdlałam, więc kto go zabił? Udało mi się unieść lekko głowę (dużo mnie to kosztowało) i rozejrzeć wokoło. Zobaczyłam leżący trochę dalej ciemny kształt. Z trudem podniosłam się i pokuśtykałam w jego stronę. Okazało się, że moim bohaterem był Killer. Sam nie wyglądał najlepiej po stoczonej walce. Szturchnęłam go lekko, bo chciałam się przekonać, czy nie stracił przytomności. Przez jakiś czas nie reagował, zaczęłam się zastanawiać jak mam teraz sprowadzić pomoc, skoro sama ledwo chodzę. Nagle basior otworzył szeroko oczy i rozejrzał się. Najpierw spojrzał na swoje łapy, potem na wąwóz, kostrena i na końcu na mnie. Zrobił minę w stylu: "Kim ty jesteś?", ale po chwili chyba sobie wszystko przypomniał. Spróbował się podnieść.
- Może lepiej nie wstawaj- powiedziałam, ale on wiedział lepiej. No więc spróbował się podnieść i nie dał rady. I tak kilka razy, aż w końcu zgodził się łaskawie przyjąć moją pomoc. Usiedliśmy naprzeciw siebie. 
- Dziękuję, że mi pomogłeś- powiedziałam, uśmiechając się przyjaźnie. 
- Każdy by tak zrobił na moim miejscu- odparł. Spojrzeliśmy na wąwóz. Normalnie wyjście z niego nie byłoby żadnym kłopotem, ale wtedy oboje byliśmy ranni, w każdej chwili mógł się przypałętać jakiś mutant albo człowiek no i nie mogliśmy tu siedzieć w nieskończoność, czekając na pomoc, bo albo umrzemy z głodu, albo wykrwawimy się na śmierć.
- Może pójdziemy wzdłuż ściany wąwozu, możliwe, że w którymś miejscu jest ona mniej stroma- powiedział Killer po chwili milczenia. 
- Dobry pomysł- powiedziałam. Ruszyliśmy więc, wzajemnie wspierając się o siebie wspierając. W końcu udało nam się znaleźć wyjście., jakieś powalone drzewo, po którego pniu łatwo dało się wyjść z wąwozu. Wyszłam jako pierwsza, odwróciłam się i pomogłam basiorowi, bo może nie jestem medykiem, ale na moje oko był mocniej ranny niż ja. Teraz musieliśmy jeszcze pokonać odcinek dzielący nas od jaskiń. Na szczęście moja i jego wiedza medyczna w połączeniu okazały się dość dobre. Znaleźliśmy kilka roślin, z których zrobiliśmy sobie prowizoryczne opatrunki. I dalej wzajemnie się na sobie wspierając, ruszyliśmy przed siebie.
<Aiden Anakone?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz