Spojrzałam ze zrozumieniem na basiora, układając wargi w lekki uśmiech. Polizałam go po pysku, dając znak, że ma we mnie wsparcie, Archer wrócił do patrzenia w gwiazdy, a ja odpowiedziałam:
- Wiem-to proste słowo wystarczyło, by przekazać wszystko, co miałam mu do powiedzenia. Poczułam się śpiąca i odeszłam od okna, by położyć się na ziemi. Po chwili zasnęliśmy w księżycowej poświacie.
~Późnym rankiem~
Przetarłam oczy i rozejrzałam się, szukając wzrokiem mego partnera. Słońce stało już wysoko, ptaki dawno ukryły się przed słońcem. Czyżbym zaspała?-zwykle wstawaliśmy równo o tej samej godzinie, a teraz się spóźniłam na nasze śniadanie. Chciałam szybko wstać i poszukać Archera, ale zakręciło mi się w głowie i poczułam, jak mnie mdli. Podeszłam do ściany i oddałam zawartość kolacji, nieco już przeżutą...Co się ze mną dzieje?-spytałam samą siebie, krążąc nerwowo po pomieszczeniu. Wydało mi się, że coś poruszyło się...we mnie. W moim brzuchu coś było. Nie, to nie mogło się zdarzyć!-czułam się szczęśliwa i przerażona jednocześnie, sama nie wiedziałam, co mam myśleć. Byłam w szoku; wyszłam z jaskini i zaraz za rogiem natknęłam się na Archera, właśnie czekał na mnie ze śniadaniem. Podeszłam i usiadłam, jak co dzień, nad różnymi przysmakami. Basior mrugnął do mnie i zaczął jeść, sama jednak nie wiedziałam, czy znowu nie zwymiotuję.
- Proszę, jedz-zachęcił mnie, ale ja tylko wpatrywałam się w niego z mieszanką osłupienia i szczęścia-Co się dzieje? Nie wyglądasz najlepiej-stwierdził po chwili. Dłużej nie mogłam w sobie tego trzymać.
- Archer...Nie zrozum mnie źle...Jestem w ciąży.
<Archer? *SzokXD*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz