Byłam w okolicach Kamiennych Strażników. Przechadzałam się po terenach
stada aby poznać je jeszcze dokładniej. W moim brzuchu usłyszałam mocne
burczenie. W końcu, od rana nic nie zjadłam a nawet nie piłam.
-Może sobie coś upoluje...? -Taka myśl przeszła mi przez głowę.
I postanowiłam ją wypełnić. Nos przykułam do ziemi po czym zaczęłam truchtać przed siebie.
Zero zapachów. Żadnej soczystej woni mięska i krwi. Nic. Kompletne nic.
Przydał by się White. Ale... Coś poczułam. Był to jednak jakiś odór...
Musiałam to sprawdzić. Zaczęłam biec do miejsca z którego smród
pochodził. Zaczęłam słyszeć jakieś piski i dziwne odgłosy. Oczywiście za
wszelką cenę musiałam to sprawdzić. Chyba ktoś był w
niebezpieczeństwie... Trochę się bałam... No dobra, bardzo się bałam.
Gdy już byłam na miejscu wyskoczyłam w wysokich traw i zobaczyłam
jednego z mutantów. Na Kamiennych Strażnikach był jakiś malutki wilczek,
chyba wadera. Przykułam uwagę mutanta. Ze rozwścieczonymi oczyma
odwrócił się w moją stronę. Z przerażeniem patrzyłam to na ten wynalazek
człowieka i natury, to na wilczka. Wyraźne zaraz miał runąć w dół. Mała
piszczała i próbowała się wspinać w górę ale to nawet pogarszało jej
sytuację. Mutant zaczął iść w moją stronę. Wpadłam na pewien plan. Może i
był on ryzykowny, ale raczej powinien by się udać.
-No chodź tu, ty krowo! -Krzyczałam w stronę stworzenia.
Najwyraźniej połknął haczyk. Coraz szybciej zaczął zbliżać się w moją
stronę. Gdy był już dostatecznie blisko przeleciałam mu pod nogami i
krzyknęłam do wilczka:
-Puść się!
Waderka od razu zrobiła to, co jej kazałam. Idealnie spadłą na mój grzbiet a ja zaczęłam biec jeszcze szybciej.
***
Chyba tan dziwoląg nas już tutaj nie znajdzie. Położyłam małą na ziemi.
-Jak masz na imię? -Zapytałam ją.
-Juliette.
-Co ty tutaj robisz dziecko?
-Ja, ja nie wiem.
-Jak to nie wiesz?!
-Uciekłam i spotkałam tamto coś.
-Gdzie są twoi rodzice?
-Nie żyją. Jestem sierotą, do adopcji...
-Do adopcji?
Wadera skinęła głową.
-Jestem Skipper. I wiesz, szukasz domu?
Mała wadera popatrzyła na mnie bardzo szczęśliwymi oczyma.
-Tak!
-Postaram się Cię adoptować. -Uśmiechnęłam się.- Choć, zabiorę Nas do Ice.
Mała wskoczyła mi na grzbiet a ja zaczęłam pędzić w stronę jaskiń.
***
Zdyszana wparowałam do jaskiń. Akurat buła tutaj Ice. Popatrzyła na mnie zaciekawiona.
-Jesteś Skipper, zgada się? -Zapytała mnie.
-Tak, i chciałam adoptować tą małą. -Wskazałam Juliette
<Ice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz