Czułam na sobie jego wzrok, jednak postanowiłam się nie odwracać.
Skierowałam się w stronę wąwozu. Po chwili szłam sobie nim powoli,
oddając się jak zwykle rozmyślaniom i przypominając sobie różne
łacińskie zwroty. Nagle usłyszałam hałas, w moją stronę biegło jakieś
duże zwierzę. Spojrzałam w górę i po chwili zobaczyłam stojącego na
górze kostrena. Stwór rzucił się na mnie, ale zdążyłam zrobić unik. On
zaś uderzył w ziemię i przewrócił się. Skoczyłam na jedną ze ścian
wąwozu, odbiłam się od niej i wylądowałam na grzbiecie mutanta. Zaczęłam
gryźć go i drapać pazurami, gdzie popadnie. Stwór wpadł we wściekłość.
Na początku tylko wierzgał, przez co czułam się jak na jakimś rodeo.
Potem stanął na tylnych łapach i przewrócił się do tyłu, tym samym
przygniatając mnie. Omal mnie nie zmiażdżył, ale gdy tylko potwór ze
mnie się podniósł, natychmiast wstałam i kontynuowałam atak, a raczej
obronę. Przy tym unikałam kontaktu z jego szczękami. Znów udało mi się
wskoczyć na niego i zadać mu poważną ranę. Już miałam zadać ostateczny
cios, gdy mutant zakręcił się wkoło i walnął moim ciałem o ścianę
wąwozu. Upadłam. Nie miałam już siły, żeby walczyć. Byłam tak blisko,
jeden cios i po nim. Zanim zemdlałam zdążyłam tylko zobaczyć czarną
postać, skaczącą z góry na potwora.
Aiden Anakone? Tak, tą postacią jesteś ty :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz