- Heaven!-gdy tylko wrogowie odeszli zrezygnowani, nade mną pojawiła się zatroskana i wyjątkowo przerażona twarz matki. Dotknęła mnie delikatnie łapą, ściągając z policzka mokrą, czerwoną, słoną kroplę. W jej oczach malowało się coś dziwnego. Jakby obłęd. Odsunęła się ode mnie, ale równie gwałtownie złapała mnie i przytuliła. Wyczerpany wtuliłem się w jej futro i zasnąłem.
~W czasach panowania Heavena~
Krążyłem po swojej jaskini, rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Odkąd koronowano mnie na przywódcę stada musiałem mierzyć się z problemami równie wielkimi, jak moi poprzednicy. Wydawało mi cię cudem, że wadery dały z tym sobie radę. Tym bardziej ja muszę. Wtem przypomniało mi się to obozowisko i słowa basiora: Kiedyś tu wrócimy, nie pozbędziecie się nas. Lecz były one dość niedorzeczne, bo płomienie pożarły całą ich bazę, zmieniając ją w popiół i pył.
- Heaven?-rozległo się pukanie w ścianę. Przed pomieszczeniem stała Echo, obecna samica Beta.
- Wejdź, proszę-odparłem spokojnie i dodałem:-Czy chciałaś mi coś przekazać?
<Echo? Coś związanego z mutantami, please?XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz