Trzy słowa: Mam k*rwa przerąbane! Ice jest na mnie mega wkurzona, żałuję że nie wypatroszyłem tej tygrysicy. Gdy któraś z wader, na którą nawet nie raczyłem spojrzeć, skończyła opatrywać moje rany odwróciłem się do ściany i najerzyłem sierść. Nikt mądry by się nie zbliżył, a jednak chwilę później poczułem za sobą czyjąś obecność. Warknąłem krótko.
-Archer?- rozpoznałem białą wilczycę, jej głos był łagodny, czyli że nie zamierza mnie zabić. Spojrzałem na nią kątem oka wzrokiem niewiniątka. Przecież to Evelyn zaczęła.- Wybacz za te wrzaski.- powiedziała. Tylko prychnąłem w odpowiedzi i wróciłem do gapienia się w ścianę. Wadera pozostała w miejscu jakby oczekując czegoś więcej.
-Acha.- odparłem i zwróciłem się w stronę wilczycy.- To widzimy się jutro?
-Jasne.- rzekła wadera z leciutkim uśmiechem, a potem odeszła do wyjścia. No. Ja jej wybaczyłem, ona mi wybaczyła i wszystko jest cacy. Chociaż nie do końca... Zerknąłem na leżącą po drugiej stronie jaskini tygryskę.
-Kiedyś cię dorwę.- mruknąłem do siebie i zamknąłem oczy. W tym stanie nie miałem zamiaru ruszyć się aż do rana.
~Następnego dnia~
Otworzyłem ślepia, najchętniej jednak nadal bym pospał. Bolało mnie całe ciało jakbym dostał tirem, tyle że wczoraj tylko prawie zostałem rozszarpany przez tygrysa. Nie chciałem wyjść na mięczaka więc wstałem tak szybko jak mogłem i ruszyłem do wyjścia. Po drodze spojrzałem na Evelyn. Kotka jeszcze spała, korciło mnie żeby wygryźć jej tchawicę, albo podmienić maść na kwas lub coś w ten deseń. Rozmarzyłem się nad wizją tygrysa palącego się na stosie kiedy zauważyłem, że Evelyn już nie śpi i wpatruje się we mnie swoimi szarymi oczami.
< Evelyn? Nie zjedz mnie. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz