wtorek, 5 lipca 2016

Od Evelyn

Warknęłam cicho oburzona tym że ten idiotyczny mutant zranił mnie w tylną lewą łapę. " Jak on śmiał?!" 
prychnęłam wściekle pod nosem. Jednocześnie podczas walki z zombie podobnym czymś czułam strach. Wtedy przed oczami miałam widok umierającego brata i moment gdy przemieniony już ojciec szarpał się pod mymi łapami. Rozejrzałam się w okół widząc tylko piasek i wydmy. Zwróciłam głowę do tyłu by spojrzeć na szkarłatne plamy które ciągnęły się przez długi kawałek, ale o dziwo widać było jeszcze ciało tego Kornora-samotnika. Nie był to już jeden z tych które zostały zagonione na teren starych terenów. Zniżyłam pysk rozmyślając o tym temacie...Nie wierzyłam żeby gdzieś na tym plugawym świecie znajdzie się miejsce które by wyglądało jak ta " stara ziemia". Uniosłam gwałtownie głowę z cichym mruknięciem, zmuszając się do ruchu. Jak mam zdechnąć z wykrwawienia to musi być gdzieś w cieniu. Kilometr lub dwa zobaczyłam szkielet człowieka. Miałam już odejść lecz jeszcze raz spojrzałam na szkielet który był w połowie okryty szmatką. Od razu pokuśtykałam w tamtą stronę i urwałam sobie kawałek szmatki, jednocześnie ją owijając w okół ranny tamując ją. Kiedy upewniona że improwizowany opatrunek się nie rozwali po kilki krokach, ruszyłam przed siebie. 
~~~~ 
Ruszałam się już powoli i zmniejszą gracją. Czułam się wyczerpana i bez silna, zmrużyłam oczy bardziej się denerwując na promienie słońca. Od dawna czułam jak krew przesiąknęła całkowicie materiał już bez użyteczny dla tamowania krwi. Cóż... Od jakiś 20 minut spinam się z trudem na górę, instynkt wmawiał mi że za tymi ogromnymi kamulcami znajduje się coś niezwykłego. Dziesięć minut udało mi się przejść przez góry i powiem prawdę...Mój pysk opadł w dół jak ujrzałam wielkie jezioro, las i polany. Nie zwracając już więcej na ranną łapę ruszyłam pędem w dół żeby tylko dotknąć tak bardzo przeze mnie wyczekiwanej trawy i w ogóle innej roślinności. Powoli dotknęłam łapami trawy która była lekko mokra przez deszcz. Byłam ogromnie przez szczęśliwa w mojej duszy lecz nie było tego widać po moim pysku. Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie oglądając drzewa i tym podobne. Ziewnęłam głośno ukazując kły..."Jestem zmęczona, dalej nie dam rady bez snu" spojrzałam na pierwsze lepsze drzewo i ułożyłam się pod nim. Przez długi czas bałam zamknąć oczy obawiając się kolejnego koszmaru i głośnych krzyków. Jakbym nie była ranna to na pewno leżała bym tam dłużej nie śpiąc lecz przez utratę dużej ilości krwi, straciłam przytomność. 
< Ktoś chętny ? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz