piątek, 1 lipca 2016

Od Ice CD Sophie, Jacob, Minerwa, Katrin, Duncan

Ekipę miałam gotową. Uśmiechnęłam się i dałam znak do wymarszu, po którym wszyscy ochoczo ruszyli w szeregu; na przodzie ja z Minerwą, za nami Jacob i Sophie, pochód kończyła Katrin. Dzień był dość chłodny i przyjemny, pogoda w sam raz na polowanie. Las szumiał na swoich liściastych harfach, słodki zapach letniego kwiecia upajał, dookoła nas słychać było szmery i gwizdy. Drużyna była podekscytowana myślą na temat jedzenia, kiedy za drzewem dostrzegłam jakiś kształt. Zatrzymaliśmy się i po chwili na ścieżkę wyszedł Duncan.
- Co tu robisz?-spytałam go przyjaźnie.
- Poluję-odparł. Wyjaśniłam mu całą sytuację i po krótkiej gawędzie przyłączył się do nas. Zrobiło mi się raźniej, dochodziliśmy już do strumyka paproci. Tam zaspokoiliśmy pragnienie i poszliśmy dalej. Zaczęło mi się to dłużyć, zmęczenie i monotonia marszu mnie usypiały...Dopiero przy granicy złapaliśmy obiecujący trop. Najlepszych tropicieli (Sophie, Katrin) puściłam przodem, za nimi truchtała reszta grupy. Tropiciele wrócili bardzo podekscytowani. Gdy dobiegliśmy na miejsce, zaparło nam dech. Na polanie pasła się grupa łosi! Tyle mięsa przegnałoby na trochę głód. Wyjrzałam zza zarośli, były tam trzy klępy i jeden łopatacz, a przy nich dwa łoszaki. Zwołałam grupę do siebie.
<Sophie? Minerwa? Jacob? Katrin? Duncan? Zaczynamy polowanie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz