- No dobrze. Ja muszę już wracać do swoich obowiązków. Życzę miłego dnia-Spojrzałam na uradowaną suczkę i dyskretnie usunęłam się z pola widzenia. Poczłapałam do wyjścia. Powietrze było ciężkie jak ołów, duszne i lepkie. Wszędzie żar. Żar rozgrzanego powietrza. Żar rozpalonej ziemi. Żar. Żar. Żar. Westchnęłam i z chłodnej w miarę jaskini wyszłam na gorąco letniego popołudnia. Chciałam natychmiast pójść nad jezioro, więc postanowiłam pobiec, szybko jednak okazało się, że to niemożliwe przy takiej temperaturze. Zadowoliłam się wolnym truchtem. Po pół godzinie stanęłam na brzegu i zamoczyłam łapy w wodze. Była przyjemnie chłodna i czysta. Nad wodą zebrało się prawie całe stado. Weszłam po szyje do wody i stałam, zmywając z siebie brud i żar. Później wyszłam na brzeg, otrząsnęłam się, rozejrzałam trochę i zobaczyłam Sophie.
- Cześć!-zawołałam do niej.
<Sophie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz