W krzakach w starym parku coś się poruszyło. Ja i Jake przyjeliśmy pozycję bojową. Byliśmy gotowi na atak mutanta lub człowieka, ale nic nie wyskoczyło. Podszedłam do rośliny powoli i ostrożnie nie zmieniając swojego bojowego nastawienia. Uniosłam łapę, by odgarąć kilka gałęzi, ale gdy znów coś poruszyło rośliną delikatnie ją cofnęłam. Po chwili położyłam łapę na gałęziach i powoli je odgarnęłam.
W krzewie spał... mały lisek. Z obawy, że coś mogłoby mu się stać, najdelikatniej jak tylko potrafiłam chwyciłam szczenię za kark i ostrożnie wyjęłam. Na szczęście mały lisek się nie obudził. Jacob z ulgą się zozluźnił i jakby uśmiechną. Postanowiliśmy zanieść malucha do Alfy.
~~~
Gdy już znaleźliśmy Ice spytaliśmy ją czy wie co to za lisek i skąd wzią się w City End.
-To Rocky-powiedziała-Szczenię do adopcji. Często uciekał i musiałam go szukać. Ale nigdy bym się nie spodziewała, że pójdzie aż do City End.
Spojrzałam na nadal śpiącego malca.
-Czy mogłabym go zaadoptować?
-Oczywiście. Mam nadzieję, że będziesz na niego uważać. To istny wulkan energii.
-Trochę jak ja-powiedziałam i po chwili wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
<Ice? Jacob?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz