Nerwowo otworzyłam oczy. Jakieś pomieszczenie. Dosyć ciemne, może parę
świateł. Tak mi to przypominało laboratorium i obóz... Może tam
powróciłam? Może ta wilczyca miała za zadanie mnie odnaleźć, jako żywy
dowód, na moją odporność? Chciałam zerwać się do ucieczki, lecz nie
mogłam. Moje łapy były zbyt obolałe, byłam także bardzo wycieńczona.
Poza tym, było na mnie pełno bandaży i innych takich cudów. Ta biała
wilczyca stała niedaleko mnie. Patrzyła na mnie z lekko wesołym ale
zarazem niepewnym wzrokiem.
-Nic jej nie jest? -Powiedziała biała wadera do innej, czarnej wadery.
-Zdecydowanie nic, poza tym, że jest mocno odwodniona i osłabiona. Wykazuje silną odporność na zatrucia i tym podobne.
-Odporność?
-Najwyraźniej.
-Może mnie od razu zabijcie? -Przerwałam rozmowę waderą które popatrzyły na mnie zaskoczone.- No już! Na co czekacie?
-Nie chcemy Cię zabić. -Powiedziała czarna.- Chcemy ci pomóc.
-Ta pomóc... Ciekawe gdzie są ludzie...
-Ludzie? Ich nie ma na naszych terenach.
-Nie ma? To gdzie ja jestem? W niebie?
-Em, nie... Ale w Stadzie Białego Kruka.
<Ice? Katrin? Wybaczcie, że tak długo.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz