-Nic. - Powtórzyłam cały czas patrząc w niebo i przysłuchując się rozmowom.
-Przecież widzę, że coś cię trapi. - Powiedziała biała wadera. Wyczuwałam w jej głosie zdecydowanie.
-Nie, nic. - Powtórzyłam powoli tracąc cierpliwość.
-Soph... - Zaczęła Ice, jednak ja byłam szybsza. Odwróciłam się w jej stronę i zaczęłam jej się uważnie przyglądając i mówiąc:
-To nie twoja sprawa. - Mój wzrok skierowałam w oczy mojej przyjaciółki, która wyraźnie przeraziła się moimi morderczymi iskierkami w oczach. - I teraz wybacz, bo idę do swojej jaskini. - Mruknęłam i spokojnie wyszłam z jaskini, siadając przed nią.
-Ciekawe co by było, gdyby moja rodzina żyła... - Szepnęłam cicho do siebie.
-Biała. Oni nie wrócą. - Usłyszałam głos Lary i zaraz potem obok mnie usiadła, moja przyjaciółka. - Nie cofaj się w przeszłość, i nie zaglądaj w przyszłość. Liczy się tylko teraźniejszość. - Dodała i współczująco spojrzała na mnie.
-Wiem... Ale ta myśl nie opuszcza mojej głowy. Mam wielkie, wrażenie, że moja mama żyje... Żyje gdzieś daleko. Cierpi. I patrzy teraz w gwiazdy. - Westchnęłam, a po moim pyszczku spłynęła jedna osobna łza.
<Uhu, hu! Ice?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz